Gdyby tak w poczekalni poobserwować pieski, to zdecydowana większość wnoszona jest na siłę lub ciągnięta na poślizgu razem z wycieraczką. Niejeden właściciel, aby zapakować w domu kota do transportówki, czuje się jak torreador, a po wizycie futrzak hop, wchodzi zupełnie sam.

Przychodzę rano do pracy, zaglądam w kalendarz, umówione zostały cztery zabiegi. Po chwili dzwoni telefon, a w słuchawce słyszę przepraszające: „no uciekł, zawsze wracał, a dziś poszedł i go nie ma, nie wiem skąd wiedział?” Albo: „pies schował się pod kanapą i gryzie wszystkich, nie chce wyjść, chociaż staraliśmy się przy nim nie mówić słowa weterynarz!”

Skąd zwierzęta znają nasze zamiary? Zabieramy inną smycz, chwytamy inną torebkę, skupiamy się na psie, wszystko jasne - to nie spacer. Zwierzęta są uważnymi obserwatorami, nie potrzebują słów.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.